Facebook ma to do siebie, że wszystko leci na łeb, na szyję. Tablice się zapełniają, wiadomości na głównej przelatują z ogromną prędkością, wszystko gdzieś znika, umyka, czasami bardzo byśmy chcieli coś przeczytać, obejrzeć, ale już pojawia się coś innego, nowego.
Kilka osób śledzących tabako.pl wie, że próbuję w miarę możliwości uchronić przed facebookowym potopem informacji małe conieco, takie wartościowe conieco. Czasami jakieś zdjęcia znajomych, czasami informacje o tym, że ktoś istnieje również poza facebookiem, ma bloga, tworzy coś przeznaczonego na dłuższy czas. Znacznie dłuższy niż wzmianka wygenerowana przez FBboota, dopasowującego ilość i jakość treści do naszych preferencji. Ale dość, czas przedstawić...
Hanna Mielczarek - stara znajoma z lat szkolnych. Złapałem się na tym, że zacząłem przyglądać się jej mikrorecenzjom filmów aktualnie wyświetlanych w kinach. Ma wiedzę, wie "co w trawie piszczy" i potrafi przekazać w przystępnej formie wartościującą informację o danej produkcji. Nie ucieka przed filmami gorszymi, próbuje ostrzec, ale zarazem nie zamyka bramy przed odmiennymi gustami. No i ma wielu fanów, do których bez wątpienia zaliczam również moją osobę. Poniżej prezentacja kilku recenzji Hani. Wraz z nią zapraszam.
Hiszpanka
Ale o co tu chodzi?
Nawet jeśli na wstępnym etapie przyświecał twórcy zamysł wyprodukowania filmu symbolizującego próby manipulacji ideologicznej, może indoktrynacji to zostało to wybitnie przedobrzone…
Klasyfikowany (źródło: filmweb.pl) jako film historyczny…hmm może i tak, bo próbuje podejmować tematykę Powstania Wielkopolskiego, jednym z bohaterów jest Ignacy Paderewski, a inny został wystylizowany na Marszałka Piłsudskiego; jako kryminał i tu może częściowo też się zgodzę… pojawia się broń, jest zabójstwo, ale akcja? Jaka akcja? Tego niestety zabrakło. Mnogość wątków, które przez dłuższy czas tylko w domyśle się przeplatały, wielu bohaterów i scen nie powiązanych ze sobą łańcuchem przyczynowo skutkowym spowodowały totalny chaos, jakby scenariusz został porwany przez obcych… Tak, w pewnym momencie miałam wrażenie, że to jakieś „przyczajone” science fiction Emotikon wink
Przyznać należy, że robiący wrażenie budżet został wykorzystany imponująco – piękne stroje, ogrom statystów, kolor, nowoczesna technologia… może także wynagrodzenie dla specjalistów od seansów spirytystycznych…
Jak dla mnie za dużo groteski, przekombinowana symbolika, zbyt wiele wymieszanych inspiracji zasięgniętych od mistrzów gatunku. Wszystkiego jest za dużo, a imponujący budżet sprawia wrażenie zainwestowanego dla samego faktu poczynienia inwestycji… To wszystko nie działa, nie wciąga w swój wir. Nuda nuda nuda i jeszcze raz nuda…
1/10 i to tylko ze względu na aktorstwo Pana Jana Peszka, Jana Frycza i oczywiście Jakuba Gierszała;).